czwartek, 8 czerwca 2017

Plener malarski

Nie wierzę, że to już czerwiec! Nie mogę uwierzyć, że druga klasa tak szybko zleciała. Czas bardzo szybko leci.
Na koniec maja były plenery, bardzo udane i owocne. Wybrałam się z grupą ze szkoły malować zwierzaczki, które później będzie można kupić na aukcji charytatywnej, a pieniążki pomogą ratować kolejne zwierzaki. (dla tych mniej zorientowanych, w szkole artystycznej jest coś takiego jak obowiązkowe zajęcia w terenie, zwane plenerem)
U mnie powstał osiołek, kucyk i konik.


 Zdjęcie skończonego konika po prostu się nie uchowało, zresztą mało jestem z niego zadowolona. Osiołka uważam za najlepszy obraz, a wam co się najbardziej podoba?
Tak się złożyło, że wszystkie prace malowane były olejami.
Jak tylko zdobyłam fundusze, bez zastanowienia kupiłam je, duże tuby, no bo przecież i tak się nie zmarnuje ;) I to był strzał w dziesiątkę! Bardzo polubiłam tą technikę. Oczywiście mam uczulenie na terpentynę i musiałam zaopatrzeć się w eco-rozpuszczalnik. Jak się okazało, wcale nie gorszy od oryginału. Tak naprawdę świetnie można sobie radzić bez rozpuszczalników, po przecież to jedynie pomoc w malowaniu. Nawet pędzle myję w zwykłym mydle, przecież i tak dożywotnio przeznaczyłam je do olejów, więc po co je odolejać.

Prace wyżej były pierwszymi (nie licząc konika rok temu pożyczonymi farbami, ale był on robiony zbyt na przymus, aby się zaliczać).
Sądzę, że oleje we właściwym czasie wpadły mi w ręce. Teraz w malarstwie poruszam się dość pewnie i dzięki temu farby wydają się bardzo prostą techniką.

Tylko musiałam się uporać z pilnowaniem ubrań przed farbą (akurat to się nie udało) i wszelkimi owadami i paprochami kochającymi się przyklejać do farby.

Teraz też coś dużego maluję, ale o tym może innym razem. Niech to będzie niespodzianka :)

I nie myślcie, że rzeźba poszła w odstawkę! W międzyczasie robię w glinie rzeczywistych rozmiarów głowę konia arabskiego. Muszę skończyć do końca roku szkolnego, przez wakacje mogłaby spaść ze stelażu, a gliny jest tam sporo tak jak i włożonej pracy.


I to tyle na dziś. Krótko, bo nie mam weny na wielostronnicowe opowiadanie. A może to i lepiej, na pewno nikogo nie zanudzę :)
Trzymajcie się i oczekujcie na post-niespodziankę jeszcze w tym tygodniu.

3 komentarze:

  1. Cudowne! Rzeczywiście zleciało, ale postępy cały czas widać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Osiołek faktycznie najlepszy, piękne obrazy:) Głowa konia mnie zaintrygowała, jestem ogromnie ciekawa jak będzie wyglądać, kiedy skończysz:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkie obrazy ładne. Ja wolę inne rodzaje farb, ale i tak bardzo mi się podobają.
    xoxo
    L. (http://slowotok-laury.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń