czwartek, 4 maja 2017

Co robię gdy nikt nie widzi

Witajcie moi mili!

Tak wiem, już pięknie się zapowiadało z poradnikiem o rysowaniu, a tutaj pusto... 
Wcale to tak nie wygląda, jak wygląda :) Zbieram materiały i na bierząco piszę posty, a są aż 3 w przygotowaniu. Tylko na wszystko potrzeba czasu, nie w moim stylu jest dawać półprodukt. Dlatego wytrwale czekajcie, mur beton, że się doczekacie.

Ale co robię przez długie dni, kiedy nic nowego na blogu się nie pojawia?
Przede wszystkim staram się uczyć i wyrobić ze wszystkimi terminami z pracami do szkoły. A dokładam sobie wszystkiego podwójnie, biorę dodatkowe zadania, konkursy czy bywam na zajęciach dodatkowych, głównie z rzeźby i malarstwa.

A'propos rzeźby, co myślicie o tej dziedzinie? Próbowaliście coś kiedyś?

Mnie ona fascynuje i przyciąga jak magnes. Jeszcze do niedawna zmuszałam się do zajęć dodatkowych, a teraz na własną rękę, ale z pomocą nauczyciela tworzę rzeźbę, pierwszą aż tak dużą. Jest ona spełnieniem mojego skrywanego marzenia. O tym co to jest napiszę w swoim czasie, na razie zaczynam pracę i troszkę ona potrwa. Do końca roku szkolnego dam radę. 

W tym roku szkolnym zrobiłam 7 główek człekowych 1:1. Tutaj pochwalę się zdjęciem mojej ostatniej (kto jest na bierząco widział pewnie już ją na facebooku)
Ta ta dam!

Dla jasności, wszystkie główki robione były w glinie na podstawie żywego modela.
Nie jest jeszcze idealnie, ciągle rozwijam swoje umiejętności.

Rzeźba jest bardzo przydatna, dzięki niej poprawiłam "rozumienie" anatomii i przestrzenności. Zaczęłam zauważać mięśnie i detale, które kiedyś traktowałam jedynie jako cień czy światło. Dlatego gorąco polecam ją każdemu. Fakt, że trudniej jej się nauczyć niż rysunku oraz wymaga ona trochę miejsca i więcej funduszy, ale mimo to warto. 

Powoli przymierzam się do rzeźbienia w drewnie, ale jak na razie tylko w nim wypalam. W produkcji pan somoku. Tutaj próbka.

Oto właśnie przepis na wykorzystanie walizki pomocniczki, która przestała być pomocna. Kiedyś była art-walizką z lidla z przyborami. Potem wnętrze zostało rozkręcone, a deski ze środka zeszlifowane, teraz służą do wypalania. Za to walizka trzyma w zamknięciu moje przybory, między innymi stos pędzli, paletki malarskie i pastele.

A tak poza sztuką, ciągle aktywnie jeżdżę na Qunikach. Bo nic nie odstresowuje bardziej jak 2 godziny w lesie z quniem pędząc przed siebie.
Krótka wizualizacja Qunikowania (próbka animaszionowania)

3 komentarze:

  1. Nigdy nie próbowałam robić nic w drewnie, zawsze się boję, że się poparzę czy coś w tym stylu. A do rzeźbienia mam chyba za mało cierpliwości.
    xoxo
    L.(http://slowotok-laury.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka piękna rzeźba, wygląda bardzo profesjonalnie:)
    Nie pamiętam, kiedy ostatnio coś rzeźbiłam, chyba z 15 lat temu:P
    Apropo koni to jutro zaczynam swoją naukę jazdy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdecydowanie bardziej lubię malować, ale spróbowałam kiedyś zmierzyć się z rzeźbą w glinie. Zupełnie mi to jednak nie odpowiada,zwłaszcza takie duże formy. Sama wolałabym tworzyć mniejsze rzeczy, ale podziwiam osoby, które potrafią wyrzeźbić postać czy głowę i w dodatku uchwycić podobieństwo do modela.

    OdpowiedzUsuń